Państwo Kowalscy są małżeństwem od niespełna roku, jednak w ich odczuciu od samego początku coś jest nie tak. To coś stanowi na tyle poważny problem, którego nie są w stanie przezwyciężyć, że ich związek małżeński trwale i zupełnie ulega rozpadowi. Pan Janusz, bo tak na imię ma nasz bohater, nie może już wytrzymać. Udał się do znanego w mieście prawnika, który do sądu zawsze ubiera się na zielono. W tym samym czasie Pani Janina skorzystała z porady poleconego przez swoją przyjaciółkę prawnika lubiącego kolor niebieski.
Klamka zapadła.
Pozew został złożony do sądu. Postępowanie o dziwo przebiegło bardzo sprawnie, w zasadzie po 15 minutach sąd orzekł o rozwiązaniu małżeństwa państwa Kowalskich przez rozwód. Nie orzekał przy tym o winie. Zaraz po opuszczeniu gmachu sądu byli małżonkowie – pomimo rozwodu istnieje między nimi jakaś wręcz niepojęta więź – zwracają się do swoich pełnomocników z prośbą o pomoc w przeprowadzeniu postępowania przed sądem kościelnym o stwierdzenie nieważności małżeństwa…
Prawnik ubierający się na zielono, zzieleniał do reszty. Jednak bez mrugnięcia okiem zapewnił pana Janusza, że bez problemu mu pomoże, lecz nie chce ujawniać się przed sądem kościelnym „bo jest to źle postrzegane” przez tamtejszych sędziów… po czym dodał: tylko wie pan, panie Januszu, że to wszystko bardzo dużo kosztuje?
Również pani Janina zwróciła się do prawnika lubiącego kolor niebieski z tym samym problemem. Ten nagle przestał myśleć o niebieskich migdałach, po czym przemówił: pani Janino oczywiście, że pomogę. Jednak musi sobie pani zdawać sprawę, że ten proces nie jest łatwy. Nie wygląda to tak jak w sądzie okręgowym. Nie dostanie pani rozwodu kościelnego w 15 minut. Dlatego też widzi pani, moje honorarium będzie kilka razy wyższe, aniżeli to, które pobrałem w związku z postępowaniem rozwodowym… a! pani Janino, lepiej będzie jeżeli nie będę się ujawniał – „jest to źle postrzegane” przez sędziów kościelnych. Będę pisał w pani imieniu pisma procesowe, ale już do sądu udać się nie mogę.
Oczywiście dla pana Janusza i pani Janiny koszty nie stanowiły w tym przypadku żadnej bariery. Przecież żyją w przekonaniu, że ich małżeństwo od początku było nieważne, dlatego też są zdecydowani co do przeprowadzenia postępowania przed sądem kościelnym, niezależnie od kosztów…
***
W analogicznej sytuacji znaleźli się państwo Nowakowie – i również pomiędzy nimi, pomimo rozwodu istnieje jakaś dziwna, telepatyczna więź. Jednakże w tym przypadku, po rozmowach ze swoimi pełnomocnikami, postanowili zaczerpnąć wiedzy z najpewniejszego źródła jakie istnieje. Tak, jest nim Internet! 🙂 Dowiedzieli się w sieci dwóch zasadniczych rzeczy, których nie powiedzieli im prawnicy należący do zielonego i niebieskiego plemienia.
Pierwszą informacją było to, że nie ma rozwodu w Kościele. Co prawda było to novum, ale jednak nie szokowało za bardzo – w końcu już na katechezie w szkole mówiono, że małżeństwo jest jedno na całe życie.
Najciekawsze było jednak to, że dowiedzieli się o istnieniu adwokata kościelnego, który chodzi do sądu kościelnego, ale nie ubiera się do niego ani na zielono, ani na niebiesko..
U Nowaków pojawiła się konsternacja: to kim w zasadzie jest ten adwokat kościelny? Czym się zajmuje?
***
A więcej na temat tego kim w zasadzie jest adwokat kościelny oraz jak prawdopodobnie będzie wyglądać proces Kowalskich, a jak Nowaków w następnych wpisach 🙂
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }